Dzisiaj będzie krótko, bo zajęty jestem i więcej czytam niż piszę. Także taka krótka refleksja:
Każdy wie, że koszta trzeba minimalizować. Uważam jednak, że istnieje pewna granica tych ograniczeń.
Zastanówmy się pracujecie z jakimś narzędziem i jest spoko, robi to czego się od niego oczekuje. Ale moglibyście pracować z innym, za które trzeba zapłacić i nie są to jakieś groszowe sprawy. Kwota którą pracodawca płaci nam to też nie są grosze, a kwota którą otrzymuje za naszą pracę od docelowego klienta to na pewno sensowne pieniądze. Dobrze mówię? Do czego zmierzam? Załóżmy że dobre narzędzie potrafi z każdej godziny naszej pracy wycisnąć jeszcze pięć minut więcej. Zakładam dla równych obliczeń, że pracownik za swoją prace (168 godzin) dostanie pięć tysięcy polskich złotych wynagrodzenia. Jasne – wiem, że z tym różnie bywa. Ale tu chodzi o okrągłe liczby. Co nam to daje?
60 minut pracy plus lepsze narzędzie to dodatkowe 5 minut.
60 minut to godzina, dzień pracy to 8 godzin, czyli dodatkowe 40 minut dla pracodawcy.
Tydzień ma 5 dni roboczych czyli 200 darmowych minut dla pracodawcy.
Pozwolę sobie dodać 10 minut, żeby wyszło 3.5h w tygodniu.
Pracodawca płaci około 30 złoty (5000/168) za godzinę pracy. Tak naprawdę to pewnie więcej, bo patrzę na to z perspektywy pracownika, który taką kwotę otrzyma przelewem na konto.
Po ponownym zaokrągleniu i pomnożeniu daje 100 złoty zaoszczędzone w tydzień, jeśli pracujemy z lepszym narzędziem.
Miesiąc to średnio cztery tygodnie czyli 400 złoty.
Znowu dla prostoty rachunków proponuje przejście na okrągłe kwoty i przyjmę kwotę 100 dolarów.
Krótkie zebranie myśli: zakładam że dobre narzędzie potrafi poprawić moją (twoją) pracę w taki sposób, że w trakcie każdej godziny mojej pracy, potrafię być o pięć minut wydajniejszy, co powoduje, dodatkowy zysk dla pracodawcy 100 dolarów w skali miesiąca. Przestańcie czytać teraz jeśli się nie zgadzacie.
Co to znaczy? O ile wszystko dobrze rozumiem i dobrze policzyłem, kupienie normalnej wersji Visual Studio zacznie zwracać się po pięciu miesiącach. VS2010 wersja professional kosztuje 499$. Dodatkowo kupienie R#, Telerika, czy Tomato to kwota zaczynająca się od 99$ za licencję. Załóżmy w takim razie, że po pół roku cała inwestycja zaczyna się zwracać.
Pięć minut do których ciągle wracam, to tylko czas poświęcony na napisanie kodu, nie liczę już poprawienia czytelności kodu, czy późniejszego utrzymywania kodu, pisania testów, etc. podczas których te narzędzia, także w dużej mierze wspomagają programistów.
Dodatkowo im ważniejszy pracownik, wyższa pensja tym droższy jest jego czas i należy go lepiej wykorzystywać.
To co mnie najbardziej zastanawia, to dlaczego większość firm (chyba że to tylko moje doświadczenie) nie inwestuje w dobre narzędzia, które czynią ich pracowników lepszymi programistami? Oczywiście że można korzystać z Eclipsa (nie przepadamy za sobą), SharpDevelop, czy NetBeans, czy wreszcie z VS w wersji Express, są dostępne za darmo i zrobią to czego się od nich oczekuje: edycja + kompilacja. Tylko czy warto? Czy naprawdę będzie to oszczędność?
Założenia dotyczące czasu czy wynagrodzenia są wzięte z głowy i oczywiście mocno zależą od tego co się robi, gdzie, w jakiej technologii, etc. Mają na celu tylko zobrazowanie jak tanie są narzędzia w porównaniu do czasu spędzonego nad projektem przez jednego człowieka.
Ponieważ w świadomości Pracodawców, Twoja pensja to koszty stałe, które ponosi co miesiąc. A inwestowanie: oprogramowanie, sprzęt, szkolenia to dodatkowe koszty.
Jeśli oszczędzi pracownikowi to 5 minut w skali godziny to będzie mieć 5 minut więcej na opier… na obijanie się.
Ja tak to widzę:-)
Wiem, a najbardziej mnie wkurza jak potem przychodzą i mówią że fajnie, gdybyśmy mieli jakiś pomysł na poprawienie wydajności pracy. Ha-dzia karate w klate takiego menagiera.
Do listy benefitow nowego narzedzia mozna jeszce dorzucic zadowolenie geekowych programmerow, ktore badz co badz zwiekszy wydajnosc pracy.
Mozliwe ze w niewlasciwy sposob zaprezentowales managierowi rachunek zyskow/strat.
Muszę popracować na prezentacją dla menadżerstwa w takim razie. Jakieś słupki i kolorowe wykresiki trzasnę i to się zgodzą 😉
No i koniecznie wykres musi pnac sie do gory 😛 Dopasuj tak skale i obliczenia zeby pasowalo :). Ja w obecnej firmie powiedzialem prosto z mostu ze bez R# nie potrafie pracowac i jakos sie udalo przepchnac.
Powtórzę mój wczorajszy post, który gdzieś ugrzązł.
Chyba będzie ciężko, ale próbuj. Przy okazji "przetestujesz" menedżerów. 🙂